Tym razem pozwolę sobie zacząć od końca. Scena końcowa ma ogromne znaczenie i jest dla mnie bardzo wymowna.
Autobus jadący prostą, pustą drogą. Dookoła
cicha i piaszczysta afrykańska ziemia. W autokarze wśród miejscowych podróżnych
siedzi młoda, blond włosa, biała kobieta z dzieckiem na ręku. Kilkuletnia
dziewczynka, która siedzi na jej kolanach jest śliczną mulatką. Kobieta ze
smutkiem spogląda przez okno. Żegna się z Kenią, która była przez kilka lat jej
domem. Ostatni kadr filmu ukazuje oddalający się autobus, za którym unosi się
wirujący piach afrykańskiej drogi. Scena trwa dobrą minutę. Na pewno nie jest
to happy end, ale czas na nostalgiczne podsumowanie całej historii.
Corinne jest Szwajcarką, której życie
wydaje się być poukładane. Prowadzi swój sklep, ma narzeczonego, w którym jest
zakochana. Właśnie z nim spędza wakacje w Kenii. Ostatniego dnia pobytu, na
promie do Mombasy, poznaje Lemaliana. Corinne jest tak bardzo zauroczona
masajskim wojownikiem, że postanawia pozostać w Afryce.
W tym przypadku scenariuszem było życie.
Corinne Hofmann spisała swoje wspomnienia z pobytu w Kenii w książce pt. „Biała
Masajka”. Później, na podstawie tej powieści, został nakręcony film o tym samym
tytule. Film ten lubię i za każdym razem oglądanie jego sprawia mi przyjemność.
Jednak jakby głębiej się nad tym zastanowić…
Zarówno książka jak i jej ekranizacja
wzbudzają kontrowersyjne emocje. Można powiedzieć, że autorka „Białej Masajki”
wykazała się odwagą publikując swoje szczere, a czasem bardzo intymne
wspomnienia. To nie jest zwyczajna powieść o miłości. Owszem, najpierw mamy
romantyczne zauroczenie i miłość od pierwszego wejrzenia. Jednak życie w buszu
szybko weryfikuje wyobrażenia Corinne o związku z Lemanianem. Szwajcarka
doświadcza nie tylko szczęścia z ukochanym mężczyzną ale również trudów życia w obcym kraju i
wielkich rozczarowań. Ta miłość była wystawiana na ciężkie próby. Historia nie
kończy się szczęśliwie. Corinne w pewnym momencie nie wytrzymuje ciągłych bezpodstawnych
oskarżeń męża. Zabiera ich kilkuletnią córeczkę i wraca do swojego rodzinnego
kraju.
Czy ta miłość była prawdziwa? Myślę, że tak;
przynajmniej na początku. Mimo swoich
starań, wydaje mi się że nie do końca rozumieli siebie nawzajem. Corinne
chciała w swoim mężczyźnie mieć nie tylko oparcie ale również przyjaciela i
partnera, który będzie jej ufał. Lemanian, wychowany w innej kulturze, inaczej
widział rolę swojej kobiety. Corinne była kobietą przedsiębiorczą, która
chciała samodzielnie podejmować niektóre decyzje dotyczące życia swojej
rodziny. Jej mężowi nie odpowiadało takie postępowanie.
Decyzja o odejściu nie była łatwa. Ale co
zrobić kiedy miłość się kończy?
Wyobrażenia o wspólnym życiu rozchodzą się w rożnych kierunkach…
Gdy Lemanian widział, jak Corinne wsiada
do autobusu z córeczką na rękach zrozumiał, że wyjeżdżają do Szwajcarii na
stałe, ponieważ już dawno przestała czuć się kochaną i szczęśliwą białą Masajką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz