Zwróciłam
ostatnio uwagę na film dokumentalno-podróżniczy „Zwrotnik raka”. Młody człowiek
podróżuje dookoła świata wzdłuż Zwrotnika Raka. Odwiedza o 18 krajów a trasa
wyprawy liczy prawie 38 tysięcy kilometrów. Jak do tej pory widziałam dwa odcinki
tej serii. Jeden i drugi wywarł na mnie duże wrażenie. Nie sposób pozostać
obojętnym, na to, co prezentuje podróżnik Simon Reeve.
To,
co lubię w filmach dokumentalnych, to jest to, że pokazują zwykłe i prawdziwe
życie. Niczego nie tuszują, ubarwiają ani nie koloryzują.
Pierwsza
sytuacja, która mnie zaskoczyła, miała miejsce w Meksyku. Ekipa reporterska podróżowała
przez kraj chcąc zobaczyć jego piękne zakątki a także kulturę i styl życia jego
mieszkańców. Simon i jego załoga zajechali na stację benzynową, aby zatankować samochód.
Chwilę potem na stacji pojawił się inny samochód, z którego wysiadł mężczyzna.
Nie ważąc na obecność kamery, podszedł do ekipy reporterskiej i zażądał, żeby
mu zapłacono za to, aby puścił ich w dalszą drogę. W międzyczasie, gdy Simon
rozmawiał z Meksykaninem, na stacji benzynowej pojawiały się inne auta. Wychodzący z nich mężczyźni okazali się być
sojusznikami człowieka chcącego wyłudzić pieniądze. Ekipa, widząc, że sytuacja
staje się nieciekawa, dzwonią na policje mówiąc o wydarzeniu. Okazało się, że
stróże prawa w tej sprawię nie mogą nic zrobić. Co więcej, poradzili podróżniką
zapłacić żądaną sumę. Ekipa była zmuszona dać pieniądze mężczyźnie i było po
całej sprawie. Pojechali dalej.
Meksyk
jest państwem bezprawia. Po tej historii jestem tego pewna. Na ulicach
meksykańskich miast, panuje nie tylko bieda i ubóstwo, ale i też grasują tam
gangi, które czują się bezkarnie.
Kuba
do tej pory kojarzyła mi się ze swoistą muzyką wygrywaną na bębnach i gitarze
oraz z cygarami. Simon będąc w Hawanie odkrył zjawisko, które szybko się
rozprzestrzenia. W mieście na wolnych placach między blokami, zakładane są mini
pola uprawne, na których rosną lokalne produkty. Pomysł wydaje się być dobry.
Dla plantatorów jest to dochodowy interes, mieszkańcy mają za niską cenę świeże
warzywa i owoce a wolne miejsca w mieście są dobrze zagospodarowane.
Kolejny
odcinek z cyklu „Zwrotnik raka” był kręcony w Azji. Piękne zielone doliny, nad
którymi wisi mgła. Te zapierające dech w piersiach widoki, mocno kontrastują
ludzkimi losami w niektórych biedniejszych zakątkach tego kontynentu.
Pierwsza
część odcinka pokazywała stolice Bangladeszu, Dhaki, wielomilionowego miasta, w
którym znaczna część społeczeństwa żyje w slumsach. W czasie spaceru ulicami
miasta, ekipa Simona zauważyła grupkę małych dzieci. Mieli duże płócienne
torby, do których wkładali znalezione przedmioty. Nakrętki od butelek, kapsle, puszki i inne
rzeczy. Niestety dla nich to nie była zwykła dziecięca zabawa. Do swoich toreb
wkładali tylko te przedmioty, które mogli później za sprzedać za kilka groszy,
które przeznaczą na jedzenie.
Bohaterem
kolejnej części dokumentu był dziesięcioletni chłopiec. Pracował w niewielkiej
hucie szkła. Był tam pomocnikiem, który segreguje małe gorące butelki, które
dopiero co wyszły z pieca. Chłopiec patrzy, które butelki są dobre a które wadliwe. Praca jest niebezpieczna a w zakładzie jest
bardzo gorąco. Dziesięciolatek wyrusza z ekipą reporterską, by pokazać i
opowiedzieć o swoim codziennym życiu.
Drewniany
długi podest otoczony balustradą. Na podłodze leży wiele mat i pozwijanych
kocy. Wśród nich znajduje się posłanie chłopca i jego mamy. Zapytany przez dziennikarza,
dlaczego nie mieszkają w domu, chłopiec odpowiada, że mieszkając tu łatwiej
przetrwać i zarobić na jedzenie.
Następnie
idą do miejsca, które zrzesza młodych pracujących chłopców. Dzieci spędzają tu
swój wolny czas. Dostają ciepły posiłek, mogą się tu przespać a także uczyć
się, bawić i zawiązywać dziecięce przyjaźnie. Ta organizacja umożliwia im bycie
choć przez chwilę zadowolonymi i beztroskimi dziećmi.
Na
koniec wracamy do fabryki szkła. Przy piecu stał teraz, jako pomocnik, może
ośmioletni chłopiec. Nie sposób było nie zauważyć wielkiej rany na jego
przedramieniu spowodowaną oparzeniem podczas wykonywania swojej pracy.
Ten
reportaż był smutny. Uzmysławiał, że dzieci w niektórych zakątkach świata są
zmuszane do ciężkiej i
niejednokrotnie niebezpiecznej pracy. To one są
odpowiedzialne za zarobienie na jedzenie dla siebie i swojej rodziny. Nie
powinno tak być. Przecież jest czas dzieciństwa, zabawy, śmiechu…