Był sobie pewnego razu mały chłopiec.
Mieszkał on sam na swojej maleńkiej planecie. Miał swoje obowiązki i rytuały.
Czuł się tam bezpiecznie. Pewnego dnia postanowił wyruszyć w podróż. Na
odległych planetach chciał znaleźć bratnią duszę – przyjaciela. W trakcie
swojej podróży odwiedził również Ziemie.
Kilka lat temu miałam możliwość
wystąpienia sztuce na podstawie powieści Antoine
de Saint-Exupéry
„Mały książę”. Warto Wspomnieć, że był to bardzo ciekawy projekt. Młodzież
biorąca udział w warsztatach teatralnych, zaprosiła do współpracy kilka osób
niepełnosprawnych. Mimo że mam dosyć mocno zaburzoną mowę, i dla mnie znalazła
się mała rola. Zagrałam zataczającego się pijaczynę, który pił (prosto z gwinta),
aby zapomnieć. Zapomnieć, o swoim piciu. Mały Książę zdziwił się na taką
postawę pijanego człowieka w przekrzywionym krawacie i krzywo zapiętej
marynarce.
Zanim kurtyna idzie w górę…
Wszystkie przygotowania zaczynają się od
napisania scenariusza i rozdzielenia ról. Potem są próby, duble poszczególnych
scenek, szum i ruch na scenie. Nowe pomysły. Cisza i skupienie. Ekipa była
zwarta i sumiennie przychodziła na próby. Tej niepowtarzalnej atmosfery
najbardziej mi brakuje. Za każdym razem, gdy widzę w telewizji relację z jakiś
teatralnych prób, ogarnia mnie tęsknota.
Mimo,
że była to jedyna sztuka, w której grałam, było to coś ważnego dla mnie.
Występowałam przecież na scenie w prawdziwym teatrze.
Wszystko zdarzyło się wiele lat temu.
A Mały Książę powrócił do swojej Róży:)