Wczesnym popołudniem wyruszyłam spod Pałacu Prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu Chcąc okrążyć nasz Biały Dom pojechałam prosto, prosto i przy najbliższej nadarzającej się okazji skręciłam w prawo. Jechałam bardzo wąską, brukowaną ulicą biegnącą między kamienicami. Kiedy dotarłam na główna drogę, zorientowałam się ze biegnie ona wzdłuż Wisły. Skręciłam w prawo. Chwilę później wjechałam pod tunel. Gdy spod niego wyjechałam najpierw po lewej stronie rzucił mi się w oczy duży billboard z prezesem pewnej polskiej partii politycznej, a nieco dalej zamajaczył w oddali za drzewami zarys Stadionu Narodowego. Miałam cel! Podjechać jak najbliżej tego obiektu. Czekałam aż pojawi się jakiś skręt w lewo, który umożliwi mi wjechanie na most w celu przedostania się na drugi brzeg rzeki. Skręciłam. Widziałam ładnie wijącą się w górę drogę , która jak się wydawała prowadziła na most. Gapa nie znalazła początku tej pętli i pojechała dalej. Tym samym nadłożyłam sobie drogi. Ale czujna, że tam gdzieś musi być zjazd do następnego mostu , który już się przybliżał, w końcu zjechałam dobrze i przejeżdżałam przez naszą Wisłę (tramwaj się nawet trafił). Potem pchałam się jakiś czas prosto. Aż dojechałam do jakiś pól, które zakończyły jakimś terenem za bramą. Wydaję mi się, że były to ogródki działkowe. Trochę więc cofnęłam i odbiłam w lewo. Najpierw trochę zabudowań miasta. Aż w końcu, gdy wjechałam na czteropasmową drogę ukazał się stadion. Byłam coraz bliżej, coraz bliżej… Aż w końcu znalazłam się pod tym nowoczesnym obiektem.
I to był koniec. „Na czuja” jechałam ulicami Warszawy i dojechałam do miejsca, które sobie obrałam za docelowe!!
Takie cuda, podróże małe i duże tylko na portalu mapy.google.pl. Program kojarzy mi się z grą strategiczną. Nie gram w tego typu gry ale wirtualne wojaże po miastach jak najbardziej przypadły mi do gustu i sprawiają dużą przyjemność. Polecam każdemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz