czwartek, 28 czerwca 2012

Patologia – czyli jak godnie znieś zdradę.


Wczoraj wieczorem obejrzałam interesujący film. Nie pamiętam jego tytułu, ani imion bohaterów, którzy w nim występowali. Skupiłam się na jego fabule, która mnie intrygowała, a czasem też irytowała.

Główną bohaterką była pulchna, ale ładna aktorka w średnim wieku. Wraz z mężem (również aktorem) wychowywali dwóch synów. Ich mieszkanie było dwukondygnacyjne. Oni zajmowali parter a na piętrze był skromnie urządzony pokoik, który komuś wynajmowali.

Pewnego wieczora aktorka wracała ze spektaklu, w którym występowała. Przyjechał po nią samochód prowadzony przez młodego i przystojnego kierowcę. W czasie jazdy obydwoje swobodnie się czuli i prowadzili ze sobą miłą rozmowę. Dało się wyczuć coś jeszcze – między nimi wyraźnie zaiskrzyło. Aktorka potem wysiadła pod swoim domem i weszła na schody a wtedy młody kierowca wyskoczył z samochody jak poparzony, podbiegł do niej i przez chwilę się całowali. Kilka dni później chłopak pojawił się u niej na planie, gdzie kręciła film. Nie tracąc czasu udali się do jej przyczepy, gdzie się kochali. Romans trwa…

Potem zbiegły się w czasie dwa wydarzenia. Lokator, który wynajmował pokoik na górze, zdecydował się wyprowadzić. Chłopak wyjawia swojej żonie, że kogoś ma i odchodzi z domu. Jakimś cudem zamieszkuje w domu swojej aktorki i jej męża. Kobieta przychodzi do niego na górę, kiedy mąż już zaśnie. Po wszystkim, schodzi na dół i kładzie się spać w sypialni obok męża.

I tak to wygląda jakiś czas. Panowie jedzą razem śniadanie przy stole w kuchni, dzielą się kanapą w salonie a w nocy pulchną aktoreczką. Chłopaka denerwuje ta niezdrowa sytuacja. Kobieta nie chce na razie  niczego zmieniać dla dobra dzieci - jak mówi.

W dzień, w którym aktor wyjeżdża na tydzień z domu, nakrywa żonę ze swoim kochankiem w ich łóżku małżeńskim. Mąż i żona chwilę potem rozmawiają w kuchni. Ona mówi, że jest jej dobrze i chce być z chłopakiem. Zdruzgotany mąż nie zamierza się wyprowadzić. Po jego wyjeździe kochankowie ustalają, że mąż może pozostać w domu ale będzie mieszkał w pokoju na górze. Po powrocie aktor przystaje na te warunki.

Sytuacja w tym domu dla widza (czyli dla mnie), jest patologiczna i niezdrowa. Wszyscy przez pewien czas funkcjonują w tym układzie, żyjąc w akceptacji zaistniałej sytuacji. Mąż aktorki żyje z nimi w zgodzie, tyle tylko że za dużo pije i zamyka się w swoim świecie, nic nie komentując.

I gdy już myślałam, że w tym dramacie powinno jakieś morderstwo czy samobójstwo, sprawy potoczyły się nieco pogodniejszym torem. Aktor, za namową żon, zaczyna spotykać się z jej znajomą (wiem, że to bardzo pokręconeJ). Nie wiem tylko, czy rozwód może być szczęśliwym zakończeniem, nawet jeśli chodzi  tylko o film. Ale na rozwodzie się właśnie skończyło.

piątek, 22 czerwca 2012

Morze


„Ci, których wykarmiła ta sama pierś, są braćmi”

Wiele razy słyszeliśmy te słowa. Do Amana wypowiadano je w jego domu, dużym i pięknym. Ja słyszałem to porzekadło w domu mojego przyjaciela, kiedy prasowałem koszule, pastowałem półbuty albo robiłem dla niego grzanki i kakao na śniadanie. Potem, gdy Aman wracał ze szkoły, zjadał ze swoim ojcem obiad, przebierał się i przywoływał mnie. Byliśmy w tedy kompanami zabaw. W tedy zacierały się między nami wszystkie różnice.
To jego ojciec był właścicielem tego wspaniałego domu, woził go codziennie do szkoły nowym autem. To Aman dostał na piąte urodziny rower a na kolejne zegarek. Potem zacząłem zazdrościłem mu umiejętności pisania i czytania.  Często czytał mi książki i różne opowiadania. Wstydziłem się wtedy, że jestem synem służącego, zwykłym analfabetą. Przyjacielem syna mojego chlebodawcy.  Było jednak coś, co łączyło mnie i Amana – obydwaj nie mieliśmy matek. Matka mojego przyjaciela zmarła kilka godzin po jego narodzinach, moja uciekła z bandą włóczęgów zostawiając mężowi trzymiesięczne niemowlę.

Mieliśmy kilka ulubionych opowiadań. Któregoś chłodnego wieczoru siedzieliśmy w jego pokoju na wzorzystym dywanie. On czytał, ja słuchałem. Historia toczyła się nad morzem. Nigdy nie widziałem morza.  W pewnej chwili wstałem i podszedłem do okna.
Wyobraziłem sobie, że Kabul leży nad brzegiem morza. Wydawało mi się, że nie patrzę teraz na jałowe piaski ciągnące się bez końca, gdzie wznieca się tylko kurz. Stałem nad stromym urwiskiem porośniętym soczystą trawą, w którą wplątywał się mocny wiatr. Patrzyłem na morze, które szumiało i miało kolor atramentu. Nie pamiętam, co wtedy czułem, grozę, zachwyt a może jakąś dziwną tęsknotę i nostalgię. Zastanawiałem się, czy na północy, gdzie zimy są ostre, morze zamarza tylko przy brzegu czy dużo dalej…

To był sen zwyczajnego dwunastolatka. We snach byłem zawsze wyższy niż w rzeczywistości. Było późne popołudnie. Morze było bardzo spokojne a niebo usłane paletą barw. Biegaliśmy z Amanem po plaży na bosaka.
Naraz zwolniliśmy i kawałek szliśmy spokojnym, miarowym krokiem. Pewnej chwili Aman zatrzymał się i upadł na kolana. Zrobiłem to samo, co mój przyjaciel. Obydwaj zaczęliśmy rękami odgarniać piach robiąc dziurę. Piach stawał się coraz mokrzejszy. W końcu Aman dokopał się do butelki z niebieskiego szkła, w której znajdował się zwinięty kawałek papieru. Kiedy już odkorkował butelkę, wyją z niej rulonik, rozwinął go i wręczył mi. Teraz, w moim śnie, to ja byłem tym, który umie czytać. Na górze starej i wystrzępionej kartki znajdował się schemat, coś w rodzaju prostej mapki. Wiem, że były tam naszkicowane góry, chmury i ptaki, zupełnie jak na dziecięcych rysunkach. Poniżej znajdowały się wyrazy, łączące się w zdania. Właściwie czytane układały się w bardzo rytmiczny wiersz. Nie umiałbym powtórzyć jego treści, lecz wiem, że były to najpiękniejsze słowa o przyjaźni.
Przeczytałem je nagłos. Teraz to Aman słuchał a ja recytowałem wiersz. Później siedzieliśmy na piasku i patrzyliśmy jak słońce zachodzi na Kabulskim niebem. Nad naszym morzem.

czwartek, 14 czerwca 2012

Agatha


Co by się stało, gdybym w jakimś barze zamówiła gin z tonikiem i ogórkiem? A jakby to smakowało? Tego nie wiem. Ale książka o takim tytule na tyle mnie zaintrygowała, że będąc ostatnio w bibliotece wypożyczyłam ją. „Gin z tonikiem i ogórkiem”, jak jest napisane z tyłu książki, to opowieść o grupie zaprzyjaźnionych trzydziestolatków. „…Jak w natłoku nieważnych zdarzeń i błahych przygód rozpoznać prawdziwą miłość?” Może się dowiem. Na razie leży na szafce i czeka na swoją kolej.
Tak samo jak czeka „Dobry człowiek” Andrew Nikoli. Z tyłu napisane jest: „Opowieść miłosna i opowieść o miłości, a także magii, przyjaźni, wspaniałym jedzeniu, orkiestrze dętej, włoskiej czarownicy i potężnym prawniku.”  Zachęciło mnie i to.
No i książka, którą czytam aktualnie „Noc i ciemność” Agatha Christie. Z tą panią to miałam pewien kłopot. Słyszałam już dawno, że pisała świetne kryminały, które stały się klasyką. Jakiś czas temu wypożyczyłam jej książkę. Był to zbiór krótkich opowiadań. Może za bardzo nastawiłam się na coś „wow”. Opowieści wydawały mi się błahe, przewidywalne i bez polotu. Zrezygnowałam, nie doczytawszy książki do końca. Ale że Agatha Christie wielką pisarką była, postanowiłam zrobić drugie podejście do jej książek. Na razie przeczytałam osiemdziesiąt stron kryminału i jest dobrze. Tajemnica, dom okryty złą sławą… Ciekawi mnie co będzie dalej. 

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Pamiętnnik


Kiedyś pisaliśmy pamiętniki. Jeden zeszyt myśli i tajemnic wystarczał na lata. Czuliśmy się swobodnie biorąc do ręki długopis lub pióro i zapisując swoje najskrytsze sekrety. Szczęśliwa lub nieszczęśliwa miłość, sympatie i antypatie. Może nawet niektórzy opisywali swoje życie intymne. Nieraz takie pamiętniki nosiły w sobie czyjeś drugie sekretne życie. Zdrada, romans lub jakąś gorszą tajemnice. Kiedy o tym piszę, nasuwają mi się na myśl filmy kostiumowe. Anglia, wiek dziewiętnasty, wielkie domy z bajecznymi ogrodami. Ileż tam było tajemnic i zawiłych historii. Ale wówczas wszystko było pod naszą kontrolą. Nasz pamiętnik leżał bezpieczny w biurku, w szufladzie lub pod poduszką. Był tylko dla nas. Inne osoby nie miały do niego dostępu.
Co się zmieniło? Moim zdaniem dużo. Oczywiście ludzie piszą dalej sekretne zeszyty. W dzisiejszych czasach  powstała inna możliwość na wyrażanie siebie - portale społecznościowe, grupy zainteresowań, chaty. Czy to nie straszne, że komuś nieznajomemu za pomocą komunikatorów internetowych możemy powiedzieć wszystko a po zaledwie kilku rozmowach nazywamy siebie przyjaciółmi? Czy to wszystko jest prawdziwe a może sztuczne? Wolałam czasy gdy ludzie się spotykali, zjedli ze sobą przysłowiową beczkę soli i dopiero w jakiś bardziej naturalny sposób rodziła się piękna więź przyjaźni.
Na początku  było wielkie boom i powstała Nasza Klasa. Prawie każdy szanujący się internauta zakładał tam swój profil. Pamiętam jak to było. Też chciałam należeć do tej społeczności. Kazano mi podać swoje dane, imię nazwisko, datę urodzenia. Portem posunęłam się dalej i dodałam swoje zdjęcie. Robiąc to, myślałam, o tym, że każdy użytkownik tego portalu z obojętnie jakiego miejsca na świecie, może wejść na mój profil. Niby prywatny ale powszechnie dostępny dla wszystkich?
Potem pojawiła się inna modna zabawka – facebook. Ten nowy produkt był już bardziej zaawansowany i rozbudowany. Oprócz podstawowych informacji na swój temat użytkownik ma możliwość przedstawić swoje zainteresowania. Wszystko co ma ulubione. Książki, filmy, aktorzy, ulubieni wykonawcy muzyczni, poglądy religijne i polityczne. Nie neguje tego bo sama świadomie dałam się wciągnąć w ten wirtualny świat. Tylko czasem się zastanawiam dokąd on zmierza. Co jeszcze będzie profanum.  Na całe szczęście użytkownik na wybór i sam decyduje jakie informacje ujawni.
Istnieją jeszcze blogi czyli pamiętniki w sieci. Bloga może założyć każdy. Są to domowe strony o różnorakiej tematyce. Ale trzeba uważać, w takiego typu pamiętnik może mieć wgląd każdy - nasz znajomy, przyjaciel, partner. Znowu pojawia się sztuczność (trzeba obwijać w bawełnę i pisać ogólnikami) i profanum, bo dla wszystkich.
Czasy się zmieniły ale czy koniecznie trzeba się do nich dostosować za wszelką cenę. A może jak mówisz o bardzo osobistych i trudnych sprawach na forum to jesteś na czasie i ludzie zwracają na ciebie uwagę. Ja potrzebuję mieć swoją intymność, swoje własne sacrum, a Ty?